- Jesteś tutaj:
- Strona główna
- Projekty
- Maksymilian Marszałkowicz
Wcześniej w latach 1816-1831 działał na Uniwersytecie Warszawskim Oddział Sztuk Pięknych, po jego likwidacji, dopiero od 1836 roku młodzież miała możliwość nauki, na razie rysunków na kursach tzw. dodatkowych otwieranych przy szkołach obwodowych w miarę potrzeby, a nauczano na nich rysunku mającego zastosowanie do sztuk i rzemiosł oraz zaznajamiano z ważniejszymi prawidłami architektury. W r.1840 powstało Gimnazjum Realne, gdzie nauka "rysunków malarskich i linearnych" odbywała się w specjalnym oddziale VII klasy. Malarstwo wykładał Aleksander Kokular, a rysunek Jan Piwarski. Wreszcie w roku 1843 sprawa utworzenia uczelni artystycznej nabrała aktualności. Namiestnik Królestwa Polskiego mianował specjalny Komitet do ułożenia ustawy dla przyszłej Szkoły Sztuk Pięknych, 22 lutego 1844 roku ustawa ta została zatwierdzona przez cesarza. Na tej podstawie dnia 1 sierpnia tegoż roku została otwarta Szkoła Sztuk Pięknych przyłączona do Wyższego Gimnazjum Realnego i oddana pod zarząd dyrektora tejże uczelni. Na pomieszczenie jej został przeznaczony lokal w jednym z pawilonów gmachu Kazimierzowskiego. Szkoła miała łączyć w sobie dwa cele: kształcić pod względem technicznym i artystycznym oraz sposobić techników czyli ludzi zdatnych do służby krajowej i artystów biegłych w naukach. Cenzus jakiego wymagano od wstępujących nie był wielki, wystarczyło wykształcenie czteroklasowe. Świeżo powstała, oczekiwana tak bardzo przez społeczeństwo polskie uczelnia składała się z trzech wydziałów: rzeźby, malarstwa i architektury, w pierwszych dwu oddziałach kurs trwał 5 lat, w ostatnim 3 lata. Obok obowiązujących we wszystkich uczelniach nauki religii i języka rosyjskiego wykładano przedmioty specjalne. Np. na wydziale malarstwa rysunek figur ludzkich ze sztychów, gipsów, modelów, przy świetle dziennym i przy lampach, rysunek pejzażowy, rysunek ornamentów i widoków perspektywicznych, rysunek architektoniczny, malarstwo i kompozycja historyczna i portretowa z oryginałów i z natury, pejzaże, widoki perspektywiczne. Nadto wchodziły w program wykłady przedmiotów teoretycznych jak anatomia, osteologia, mitologia, historia powszechna, starożytności oraz historia sztuki. W pierwszym okresie szkoły tej na profesorów zostali powołaniu; Aleksander Krokular, Rafał Hadziewicz, Ksawery Kaniewski, Jan Piwarski, Chrystian Breslauer, Marcin Zaleski ? jako wykładajacy malarstwo i rysunek oraz Konstanty Hegel ? rzeźbę oraz Bolesław Podczaszyński rysunek perspektywiczny. Obsadzenie stanowisk nauczycielskich w Szkole Sztuk Pięknych profesorami Uniwersytetu podkreśla wyraźnie ciągłość rozwojową szkolnictwa artystycznego ześrodkowującego się w Warszawie. Początkowa organizacja Szkoły Sztuk Pięknych posiadała szereg braków, najdotkliwszym było związanie jej z Gimnazjum Realnym. Wszczęto starania u władz o przeprowadzenie zmian w ustroju Szkoły. Utworzono komitet dla ułożenia projektu nowej organizacji do którego powołani zostali: Henryk Marconi, Jan Ksawery Kaniewski, Rafał Hadziewicz, Bolesław Podczaszyński, Marcin Zaleski, Christian Breslauer i Konstanty Hegel. Pozytywnie, 13 grudnia 1852 r. została zatwierdzona nowa ustawa. Najważniejszą reformą było oddzielenie Szkoły Sztuk Pięknych od Gimnazjum Realnego i zapewnienia jej samoistnego bytu, a co za tym idzie pomyślniejszego rozwoju. ? [Jadwiga Puciata?Pawłowska: Dzieje Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarstwa w Warszawie. ? wyd. Towarzystwo Przyjaciół M. Szkoły?., 1939-40.].
Przegrana Rosji w wojnie krymskiej (1853 - 1856), odsłoniła jej wewnętrzną słabość. Poprzez studentów polskich uczęszczających na uniwersytety w Cesarstwie dochodziły do Warszawy wieści, że carat chwieje się w posadach, że bliska już rewolucja rosyjska niesie też narodowi polskiemu nadzieję wyzwolenia. Atmosferę, w której dojrzewała myśl o nowym powstaniu, jak również nastrój rewolucyjny wytwarzała młodzież skupiająca się w kółkach tajnych, gdzie pod pokrywką samokształcenia, zdobywania wiedzy w różnych kierunkach, stawiano sobie za cel rozbudzenie ducha patriotycznego. Od deklamacji poetów romantycznych przechodzono niebawem do studiowania broszur emigracyjnych i do gorących dyskusji na tematy polityczne i społeczne. Najruchliwszym z tych kółek kierował w Szkole Sztuk Pięknych Edward Kapliński; tworzyły się one też wśród młodzieży Szkoły Agronomicznej na Marymoncie, a nawet w wyższych klasach szkół średnich. Początkowo nie były te kółka organizacjami o sztywnym składzie członków i określonym programie. W spotkaniach udział brała z różnych środowisk, przeważnie jednak z warstw nieposiadających: synowie urzędników, dzierżawców, oficjalistów, zubożałych właścicieli ziemskich, w większości szlacheckiego, niekiedy także ludowego pochodzenia. W związku z tym ujawniały się różnice poglądów między zwolennikami pokojowej pracy dla Ojczyzny, a tymi co rozprawiali o powstaniu i rewolucji.
Jesienią w 1857 r. środowisko studenckie w Warszawie wzmocniło się znacznie w związku z otwarciem Akademii Medyko ? Chirurgicznej, przyjęto około 250 studentów, po części nawet ludzi starszych. Wśród ?medyków? szybko zawiązywały się kółka po roku mieli już oni tajną organizację samopomocową i bibliotekę utworzoną ze składek.
W 1858 r. przybył z Kijowa do Warszawy Narcyz Jankowski, dymisjonowany oficer armii carskiej, który jako pierwszy podjąć miał w Warszawie przygotowania o charakterze wyraźnie powstańczym. Przypuszcza się, ponieważ nie ma na to wyraźnych dowodów, że Jankowski był wysłannikiem tajnej organizacji młodzieży polskiej na uniwersytecie kijowskim, zwanej Związkiem Trojnickim, która z kolei utrzymywała stosunki z ruchem rewolucyjnym w Rosji. Jankowski nawiązywał kontakty w różnych środowiskach, tworzył kółka niepodległościowe na uczelniach. Jego wpływ przyczynił się do ożywienia politycznego, szczególnie wśród studentów Akademii Medyko ? Chirurgicznej. Na wiosnę 1859 r. władze Akademii, niezadowolone z rozpolitykowania młodzieży, przyspieszyły znienacka termin egzaminów, ażeby tą drogą ?obciąć? i usunąć z uczelni element niepożądany. Przywódcy organizacji samopomocowej, Jan Kurzyna i Władysław Jaśniewski, ujrzeli tu dobrą sposobność do pierwszego publicznego wystąpienia. Na zebraniu, które odbyło się nad Wisłą po praskiej stronie, studenci po burzliwej naradzie ustalili, aby na znak protestu przeciw egzaminom złożyć gromadnie podania o zwolnienie z uczelni. Tak opisuje to zdarzenie Stefan Kieniewicz w książce Warszawa w powstaniu Styczniowym ?Jakoż następnego dnia w Pałacu Staszica, gdzie mieściła się Akademia, 214 studentów złożyło owe podania. Sensację obudził przy tym Edward Lisikiewicz, który stawił się przed obliczem rektora nie w przepisowym zielonym mundurze, ale w bluzie płóciennej i ogromnym słomkowym kapeluszu . Bunt Akademii poruszył całe miasto, choć ostatecznie studenci celu nie osiągnęli. Pod naciskiem władz szkolnych trzydziestu paru wycofało swoje podania; tych przepuszczono na III rok studiów; innym zaś pozwolono zapisać się ponownie na II rok. Kurzynie i Jaśniewskiemu nakazano opuścić Warszawę. Większość protestujących przeniosła się do uniwersytetów rosyjskich, w Akademii zaś wzięła górę bardziej ?umiarkowana? młodzież burżuazyjna. Na czoło dojrzewającego ruchu wysunęła się teraz młodzież ze Szkoły Sztuk Pięknych.? Oni to pod wodzą studentów Karola Nowakowskiego i Stanisława Szachowskiego, organizowali prace konspiracyjne nie tylko wśród swoich kolegów, ale pośród rzemieślników. Rej wodzili w partii ruchu t. zw. czerwonych: byli zwolennikami powstania z bronią w ręku, urządzali wreszcie pod pretekstem rocznic narodowych manifestacyjne obchody na ulicach Warszawy.
9 czerwca 1860 r. zmarła Katarzyna Sowińska. Wdowa po generale Józefie Sowińskim, bohaterskim obrońcy Woli z 1831 r., znana była ze swego patriotyzmu i dobroci, a w pamięci mieszkańców stolicy zapisała się jako założycielka kobiecego Towarzystwa Pomocy Dobroczynnej po Domach, które w ukryciu niosło pomoc ofiarom Powstania Listopadowego i ich rodzinom. Niemka z pochodzenia lecz Polka z duszy, miłująca gorąco kraj, w którym się urodziła- trafnie scharakteryzował jej sylwetkę Tadeusz Michał Nittman, a Józef Ignacy Kraszewski, nazywając ?zacną jenerałową - podkreślał, że "żyła świątobliwie, w kątku, cała wylana na dobre uczynki?. Na jej pogrzeb, 11 czerwca, stawiło się kilka tysięcy żałobników (niektórzy mówili o dwudziestu tysiącach), w głównej mierze młodzież akademicka i rzemieślnicza. Studenci Szkoły Sztuk Pięknych sami ponieśli trumnę aż na cmentarz ewangelicki na Woli. Przed spuszczeniem do grobu obcięto tren z sukni, w jaką odziana była nieboszczka, pocięto na kawałki i rozdano zgromadzonym niczym najcenniejszą relikwię. Tłum, wznosząc patriotyczne pieśni, podążył potem na zroszone krwią generała okopy, a następnie rozszedł się w spokoju do domów. "Duch się ocucił i myśl o niepodległości w młodych duszach się rozżarzyła" zapisała w swym Dzienniku Bibianna Moraczewska. W istocie wieczorem do miasta wracali uczestnicy manifestacji, przypiąwszy do czapek po kwitnącej gałązce jaśminu. Na tę pierwszą od lat trzydziestu demonstrację patriotyczną zaskoczona policja carska nie zareagowała. ?Młodzież się spostrzegła, że gdy w gromadzie stanie to jej zaczepić same szpiegi, wszystkie komisje śledcze nie mogą?. (Kieniewicz?.).
Namiestnictwo było zszokowane. Wprawdzie, jak podawał Mikołaj Berg, wytropiono "głównych aranżerów manifestacji", ale obyło się bez aresztowań, gdyż władze, w obawie przed Petersburgiem, wolały zatuszować sprawę, uznając ją za "wybryk nie zasługujący na uwagę". Przyjęcie tego punktu widzenia było być może wygodne, ale nie ulegało wątpliwości, że jeśli nawet ów wybryk był spontaniczny, to został zręcznie wyzyskany przez rodzącą się organizację spiskową. Stefan Kieniewicz, badając okoliczności zdarzenia, przypisał inicjatywę środowisku spiskowemu Szkoły Sztuk Pięknych.
Nastało lato. Młodzież studiująca w Warszawie rozjechała się do domów. Po wsiach i miasteczkach całego Królestwa rozchodziły się echa pogrzebu generałowej, a w ślad za nimi przewidywania co do dalszych losów ojczyzny. Kiedy w październiku car Aleksander II zjechał się w Warszawie z cesarzem austriackim i księciem ? regentem pruskim, młodzież postanowiła zademonstrować światu, że Warszawa stawia opór zaborcom, że nie pogodziła się z niewolą. Przy pomocy rozrzucanych ulotek, kartek naklejanych na murach, głównie zaś propagandy podawanej z ust do ust szerzono hasło:? nie brać udziału w uroczystościach związanych ze zjazdem monarchów. Nie gapić się na orszaki, nie wznosić okrzyków, nie stroić się na spotkanie wroga. ?Zlatują się kruki, siedźcie w domu gawrony? ? mówiła jedna z ulotek. Inny zaś wierszyk głosił:
?Pod jarzmem wrogów, co by zgnieść nas chcieli,
Gdy nam dopieka wciąż monarsza łaska,
Któż tak się stroi? Któż się tak weseli?
To podła gawiedź warszawska.
Dla nich są obce klęski narodowe,
Obcą niedola tułaczy,
Lecz przyjazd cara, święto galowe,
Wielki fajerwerk ? wszystko dla nich znaczy!
Głupia gawiedzi, odrodne plemię,
Lecisz tłumami na cara zabawy,
Wznosisz okrzyki za to, że twą ziemię
Gnębi, uciska monarcha łaskawy !
Przypatrz się ludom węgierskiej krainy,
Jak są do czynów szlachetnych gotowe,
Oni czczą święta ? święta narodowe,
Ale na carskie nie spieszą festyny?
Toteż im wcześniej swoboda zaświeci,
Bo miłość kraju to najpierwsza cnota,
Oni są prawe swojej matki dzieci,
A my nikczemna, kacapska hołota?
Zdaje się, że szyderstwa te w jakiejś mierze poskutkowały. Ulice Warszawy były puste. W teatrze grano farsę ?Robert i Bertrand, czyli dwaj złodzieje? ? nieznana ręka dopisywała wszędzie na afiszach: trzej złodzieje !. Zebrane na szlaku urzędowego pochodu grupy eleganckich widzów, były traktowane przez spiskowców następująco, odcinano im nożami poły fraków, a damom niestety, oblewano kwasem krynoliny. Tego wieczoru, gdy goście carscy mieli odwiedzić Teatr Wielki, ktoś oblał salę teatru cuchnącym płynem, ktoś zniszczył fotele w cesarskiej loży. Całą tą akcją kierowała Szkoła Sztuk Pięknych, zwłaszcza jej dwaj przywódcy Karol Nowakowski i Stanisław Szachowski, ponieważ Narcyz Jankowski był już aresztowany, a jego koło uległo rozbiciu. Policja zdołała przychwycić zaledwie drugorzędnych agitatorów. Zjazd nie przyniósł żadnego przełomu ani w relacjach między zaborcami, ani w ich stosunku do sprawy polskiej. 29 listopada 1860 r., w rocznicę Nocy Listopadowej, urządzono w Warszawie pierwszą manifestację uliczną o otwarcie politycznym charakterze. Wieczorem, pod kościołem na Lesznie, który mieścił się w pobliżu gmachu, gdzie trzydzieści lat wcześniej więziono członków Towarzystwa Patriotycznego, zebrał się kilkutysięczny tłum warszawiaków. Deszcz lał się rzęsistymi strugami, było przenikliwie zimno i mrocznie. Plac rozjaśniały jedynie iluminacje stojącej przed świątynią figury Matki Boskiej. Gdy Karol Nowakowski, spiskowiec z warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, zaintonował "Boże, coś Polskę" lud nie bacząc na błoto padł na kolana. Pieśń dawno zapomniana, gdyż nosiła pierwotnie lojalistyczny charakter, zyskała nowy refren. "Ojczyznę, wolność, racz nam wrócić Panie". Studenci Szkoły Sztuk Pięknych gromadzącemu się ludowi rozdawali portrety Kościuszki i Kilińskiego.
Tłum zgromadzony przed kościółkiem nie krył łez. Potem przyszła kolej na ?Suplikacje?, ?Warszawiankę? i wreszcie ?Mazurka Dąbrowskiego?, który oficjalnie był pieśnią zakazaną. ?Jeszcze Polska nie zginęła? na ustach tysięcy ludzi sprawiały wrażenie piorunu. Fakt, że policja nawet słownie nie wezwała do rozejścia się, dodatkowo zmotywował mieszkańców. Wkrótce po wszystkich świątyniach zabrzmiały śpiewy, na czele z ?Boże coś Polskę? i fanatyczną antyaustriacką pieśnią ?Z dymem pożarów? do słów wiersza Kornela Ujejskiego. ?Pójdziemy potem na wielki bój, i na drgającym szatana ciele zatkniemy sztandar zwycięski Twój? ? pisał poeta. Nabożeństwa żałobne za dusze słynnych patriotów, obchody rocznic rozmaitych bitew, wspomnienia urodzin czy też zgonów wodzów stały się rzeczą powszednią. Manifestacje były coraz częstsze, a ich widownią stawała się również prowincja. Władze carskie, nawykłe dotąd jedynie do tropienia drobnych, inteligenckich grup spiskowych, poczuły się bezradne w obliczu liczniejszych, zbiorowych wystąpień. Atmosfera gęstniała z każdym dniem, z każdym nabożeństwem i z każdą procesją, by osiągnąć swe apogeum w lutym 1861 r.
W drugiej połowie lutego 1861 r. szlachta folwarczna zaczęła się zjeżdżać do Warszawy na doroczne obrady Towarzystwa Rolniczego. Rozprawiano o najbardziej korzystnym dla ziemian sposobie reformy włościańskiej, żałowano pańszczyzny, ale lękano się wystąpień chłopskich albo jakiegoś dekretu carskiego, który nie liczyłby się z interesami obszarników. Burżuazja domagała się od towarzystwa uchwały o uwłaszczeniu oraz podania adresu. Wskazywano na potężniejące manifestacje uliczne i ostrzegano, że może dojść do rewolucji, jeżeli szlachta nie stanie na czele narodu. Młodzież wydała hasła do wstrzymania się od zabaw, przywdziania strojów narodowych: czamarek i rogatywek. Towarzystwo Rolnicze nie wypowiedziało się przeciw pańszczyźnie, natomiast prezes Andrzej Zamoyski oświadczył bardzo stanowczo, że do adresu, czyli do politycznego wystąpienia szlachty nigdy nie dopuści.
W tych warunkach przygotowywano w Warszawie manifestację w skali większej niż dotychczas, planowano ją na 25 lutego, w trzydziestą rocznicę Bitwy pod Olszynką Grochowską. ?Umiarkowani? z Karolem Majewskim (wolny słuchacz Akademii Medyko ? Chirurgicznej ) na czele chcieli doprowadzić tłum pod Pałac Namiestnikowski, gdzie radziło Towarzystwo Rolnicze, wtargnąć na salę i zmusić szlachtę do podpisania adresu. Skrajniejsi spośród ?czerwonych? Karol Nowakowski (student Szkoły Sztuk Pięknych) i Leon Frankowski (student Gimnazjum Realnego), chodziła po głowie myśl o powstaniu. ?lud miał otoczyć Zamek, grupa spiskowców przedarłaby się przez kordon wojska, wtargnęła do pokojów namiestnika, zmusiłaby go do podpisania rozkazu o poddaniu się Cytadeli... Jednak te projekty nie utrzymały się i w końcu nie powzięto żadnej decyzji, nie przygotowano też broni do podjęcia walki. Postanowiono działać wspólnie z ?umiarkowanymi? i korzystać z dalszego rozwoju wypadków. Władze carskie wiedziały o planowanej manifestacji., ponieważ Andrzej Zamoyski uprosił dla Towarzystwa ochronę wojskową; na dziedzińcu Pałacu Namiestnikowskiego stanęła kompania piechoty, na salę nie wpuszczano nikogo postronnego. Rozebrano też most na Wiśle, aby przeszkodzić procesji w przejściu na pobojowisko grochowskie. W takiej sytuacji spiskowcy obrali za punkt wyjścia położone obok Zamku Stare Miasto. Namiestnik carski Gorczakow postanowił nie dopuścić ich na plac Zamkowy. Policja kazała usunąć stragany zalegające Rynek Staromiejski, aby ułatwić operacje wojskowe. Zszedł się wielotysięczny tłum, pracująca ludność Starego Miasta wyległa co do głowy. Policja wzywała zebranych do rozejścia się, ?Pod wieczór z kościoła paulinów (róg Długiej i Freta) wyszła procesja. Procesja nie była liczna, ale tłum widzów gęstniał w ciasnej ulicy. Wśród śpiewu ?Święty Boże? orszak wkroczył na Rynek. Tutaj na jego spotkanie wypadli żandarmi płazując szablami. Było to pierwsze starcie ludu z wojskiem.? Zawrzała bójka, z okien rzucano na wojsko polana drewna, statki kuchenne. Tłum rozbiegł się i pochował po bramach. Okupant poturbował i ranił czołowych demonstrantów, pozamykał część z nich w areszcie i skonfiskował niesione przez nich sztandary narodowe. Wśród aresztantów nie było jednak ? jak stwierdza Fiodor Berg ? ?wybitniejszych osobistości?. Znajdowano natomiast w ich rzeczach proklamację Mierosławskiego i obrazki z podobizną Kilińskiego. Wśród aresztowanych znaleźli się studenci Szkoły Sztuk Pięknych: Ludwik Balcer, za kolportaż odezw wzywających do udziału w manifestacji, Karol Nowakowski i Wacław Szachowski za udział w manifestacji. Ludwik Balcer uwięziony w X Pawilonie, 8 czerwca tego roku skazany na 5 lat katorgi i wysłany do rot aresztanckich w Kronsztadzie. Po ułaskawieniu w listopadzie 1862 powrócił do Warszawy.
Wzburzenie było ogromne. spiskowcy różnych odcieni usiedli do stołu, by wypracować wspólny front działania. Efektem tych debat było zorganizowanie dwa dni później masowego wiecu w obronie aresztowanych studentów. Planując go chyba nikt nie przypuszczał jaki będzie efekt demonstracji, choć trudno przypuszczać, by lud nie wiedział na jak duże ryzyko się naraża. Myśl przewodnia brzmiała jednak: nie dać się zastraszyć!
27 lutego procesja wyszła od Karmelitów na Lesznie. Trasa była wydłużona w celu zebrania po drodze jak największej ilości osób. Kiedy pochód dotarł na Stare Miasto okazało się, że tłum jest o wiele liczniejszy niż na poprzedniej manifestacji. Na placu Zamkowym pochód stanął oko w oko z wojskiem i znowu tłum się cofnął zostawiając osamotniałą czołówkę kilkudziesięciu przywódców. Dopadli ją Kozacy kubańscy i nahajkami spędzili ją z placu. W tej sytuacji demonstranci, ponownie nacierali małymi grupkami od strony Krakowskiego Przedmieścia. Obustronne rozdrażnienie wzrastało: żołnierze tłukli kolbami, z tłumu zaczęły padać kamienie. Tłum zatarasował dorożkami wyloty ulic na plac Zamkowy. W pewnym momencie carska piechota wyparła wreszcie tłum; spoza improwizowanych barykad leciały na nią nadal kamienie i cegły. Wówczas generał Zabłocki dał rozkaz: ognia ! Gruchnęła salwa skierowana o kilkanaście kroków w zbity tłum. Padło pięciu zabitych, a kilkunastu manifestantów zostało rannych. Na wieść o strzałach namiestnik Gorczakow kazał się wycofać żołnierzom do Zamku. Ponadto zgodził się by powołana w nocy z 27 na 28 lutego Delegacja Miejska wystosowała w imieniu społeczeństwa polskiego adres do cara. Adresu, pod którym podpisały się najznamienitsze osobistości Królestwa, car przyjąć nie chciał. Gorczakow dostrzegając niebezpieczeństwo wybuchu powstania, zataił fakt odrzucenia adresu, zgodził się na manifestacyjny pogrzeb ofiar starć lutowych, wycofał policję i wojsko z ulic, pilnowanie porządku powierzając straży obywatelskiej. Polegli to: Filip Adamkiewicz ? czeladnik krawiecki, Michał Arcichiewicz ? uczeń 6 klasy Gimnazjum Realnego, Karol Brendel, robotnik, Marceli Paweł Karczewski ? ziemianin oraz Zdzisław Rutkowski ? ziemianin. Tego dnia aresztowano za udział w manifestacji Leopolda Cieleckiego, studenta Szkoły Sztuk Pięknych. 28 lutego cała Warszawa pogrążona była w żałobie. Zamiast policji ulice patrolowali studenci z żałobnymi opaskami na ramionach. Starano się nie dopuścić do kolejnych wystąpień. Tłumy ciągnęły, aby oddać hołd pięciu poległym, których ciała były wystawione w Hotelu Europejskim. Ich pogrzeb odbył się 2 marca, od kościoła św. Krzyża długi kondukt szedł przez plac Saski i Teatralny, Bielańską, Długą ku Powązkom. Czoło pochodu zbliżało się już do cmentarza, gdy trumny wynoszono z kościoła. Śmieć pięciu poległych, przedstawicieli różnych stanów, zjednoczyła masy, kazała im się poczuć jednym narodem.
Delegacja Miejska starała się zapobiec powstaniu ludowemu w Warszawie. Aby utrzymać swą popularność wśród społeczeństwa, musiała nadal występować w roli obrońcy sprawy narodowej. Trzeba przyznać, że udało się jej uzyskać zwolnienie kilkunastu studentów aresztowanych w ostatnich zajściach m.in. Nowakowskiego i Szachowskiego. Do polityki ustępstw skłaniała namiestnika Gorczakowa grupa wyższych urzędników narodowości polskiej. Tymczasem w Petersburgu nie godzono się na politykę ustępstw. Aleksander II zwymyślał wręcz Gorczakowa za to, że wdawał się w rozmowy z Polakami, zamiast zbombardować miasto z Cytadeli. Teraz więc rząd nie miał innego wyjścia, jak pójść na rękę polskim ugodowcom i obiecać im skromny udział we władzy w zamian za ich pomoc w okiełzaniu rewolucyjnego ruchu. 16 marca Gorczakow wystąpił z odezwą, w której ?zabraniał najmocniej zbierania się tłumnie na placach i ulicach w zamiarze jakich bądź manifestacji lub procesji przez władzę duchowną nie nakazanych.? To oświadczenie oczywiście wzburzyło ?ulicę? i jej dotychczasowych przywódców. Od przygotowań powstańczych wstrzymywał ich sam Mierosławski, z którym dotąd byli związani, zalecał im cierpliwość i współdziałanie ze szlachtą. Spiskowcy byli innego zdania. Widzieli, że burżuazja i szlachta szukają porozumienia z caratem. Grupa agitatorów, która doprowadziła do zajść z końca lutego, zaczęła się teraz rozszczepiać. Dwie sprzeczne tendencje (prawicy i lewicy ?czerwonych?) nie przestały już nurtować powstańczego obozu. Na czele lewego skrzydła stanęła ta grupa młodzieży, która po obchodzie 2 marca wydostała się z Cytadeli. Na jej czele Karol Nowakowski podjął próbę obalenia Delegacji i nadania miastu prawdziwie rewolucyjnej władzy. Oburzało go zwłaszcza, że ?mastodonci? z delegacji. nie zdołali uzyskać uwolnienia najważniejszego z więźniów ich kierownika, Narcyza Jankowskiego,[ który 30 lipca 1860 został aresztowany przez policję austriacką na granicznej stacji kolejowej Szczakowa. Austriacy zarzucali Jankowskiemu organizowanie w Galicji tajnego spisku. W styczniu 1861 został wydany władzom carskim. Osadzono w X Pawilonie. Podczas śledztwa nie podjął współpracy, odmawiał wyjaśnień i nikogo nie wydał. Brutalne metody śledcze spowodowały, że myśli mu się poplątały, pozostała jedna tylko, do potęgi natężona, by nikogo nie wskazać. 4 marca został oddany pod sąd wojenny, który skazał go na 2 lata twierdzy. Audytariat polowy wyrok podwyższył do lat 4, chociaż proces był poszlakowy. Pomimo starań Delegacji Miejskiej o zwolnienie go z więzienia, 16 kwietnia 1861 został przewieziony do Kijowa na dodatkowe śledztwo. Nie zważając na orzeczenia lekarskie stwierdzające chorobę umysłową, wyrok wykonano ? został zesłany do Usola we wschodniej Syberii.Z zesłania wrócił po 20 latach. Zamieszkał w Kijowie pod opieką swojego brata Leonarda. Zmarł 17 kwietnia 1910 w kijowskim zakładzie dla umysłowo chorych.]
I tak w niedzielę 17 marca Nowakowski z Szachowskim skrzyknęli dobrą setkę czeladzi i robotników, poszli z tęgimi kijami pod gmach Resursy i przemocą wtargnęli na salę z okrzykiem: bij zdrajców! Wszczęła się walka pomiędzy przybyłą bojówką, a osłaniającymi salę konstablami. Z tłumu padały żądania uwolnienia więźniów, uderzenia na Cytadelę. Przeciwko manifestantom wysunięto popularnego Karola Ruprechta. Nowakowski uległ tym razem autorytetowi znanego Sybiraka; pośród okrzyków, niech żyje Delegacja ! zamachowcy opuścili salę.
27 marca, ogłoszono urzędowo w Warszawie zakres nowych reform. Obejmowały one zapowiedź : utworzenia Rady Stanu, to jest instytucji doradczej z mianowanych przez rząd przedstawicieli społeczeństwa, dalej zaprowadzenia rad miejskich i powiatowych, wreszcie rozbudowę szkolnictwa, niezbędną w nowych warunkach gospodarczych. Równocześnie ogłoszono nominację margrabiego Wielopolskiego na dyrektora Komisji Wyznań i Oświaty. Aleksander Wielopolski był magnatem- konserwatystą i znanym zwolennikiem politycznej ugody z caratem. Powołano go do rządu po to, aby zjednać dla tej ugody polskie klasy posiadające i stłumić wspólnymi siłami polską ?rewolucję?. Już 4 kwietnia Wielopolski rozwiązał Delegację Miejską, a w dwa dni potem Towarzystwo Rolnicze.
Po południu 7 kwietnia na wezwanie agitatorów niezliczone tłumy przypłynęły na plac Ewangelicki, gdzie w gmachu Towarzystwa Kredytowego mieściło się Towarzystwo Rolnicze. Wejście do gmachu przystrojono kwiatami, a w miejsce carskiego orła zawieszono tarczę z orłem białym. Śpiewano pieśni patriotyczne, zachowując zupełny spokój. Pochód udał się stamtąd przez ulicę Królewską na Nowy Świat, przed siedzibę Andrzeja Zamoyskiego. Prezes rozwiązanego Towarzystwa wyszedł na balkon i miał powiedzieć : ?Mieliśmy już pięć ofiar, nasze Towarzystwo jest szóstą, nie róbmy manifestacji czekajmy z nadzieją w Bogu?. Zmrok już zapadał kiedy pochód dotarł na plac Zamkowy i zatrzymał się naprzeciwko osłaniających Zamek szeregów piechoty. Po dłuższych rokowaniach wojsko cofnęło się do koszar, wówczas również tłum rozszedł się w spokoju. Również w tym dniu w Teatrum Anatomicum przy ul. Zgoda obyło się zebranie delegatów kół młodzieżowych. Przedstawiciele Akademii Medyko ? Chirurgicznej namawiali zebranych do zaprzestania manifestacji. Szkoła Sztuk Pięknych natomiast upierała się przy dalszych manifestacjach. Nowakowski i jego towarzysze ponosili następstwa swojej przegranej z 17 marca. Wówczas ulegli perswazjom Ruprechta i teraz znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Mieli rację odrzucając kapitulancką decyzję burżuazji, ale nie byli przygotowani na ten moment, który należało przewidzieć. Nie mieli broni ani organizacji, przyzwyczaili lud do śpiewów, a nie do walki. Tymczasem na wniosek Wielopolskiego uchwalono pospiesznie ?ustawę o zbiegowiskach? Głosiła ona, że w przypadku zebrania tłumu należy wezwać go po trzykroć do rozejścia się; potem już wolno przeciw niemu użyć broni palnej. Carskiej generalicji zależało na sterroryzowaniu mas. Nie da się wykluczyć, że przyłożyła ona rękę do sprowokowania zajścia następnego dnia. W dniu 7 kwietnia w Zamku popełnił samobójstwo podpułkownik Jan Peicker, jak powszechnie mówiono dlatego, że odmówił udziału w przygotowywanej masakrze. Rankiem 8 kwietnia liczny orszak, zorganizowany przez prawicę ?czerwonych? odprowadził na cmentarz powązkowski zmarłego sybiraka Ksawerego Stobnickiego. Należy przypuszczać, że w ten sposób organizatorzy chcieli odciągnąć lud od okolic Zamku i od starcia z wojskiem. Pomimo to przed wieczorem niewielkie grupy widzów zebrały się na Krakowskim Przedmieściu. Przeważali ciągnący od Mariensztatu robotnicy z Powiśla. I jak twierdzi historyk Kieniewicz nie da się dziś ustalić, czy przyszli samorzutnie, czy też zostali przez kogoś zwerbowani. W każdym bądź razie Karol Nowakowski był już na miejscu i zaraz też zorganizował śpiewy patriotyczne opodal figury Matki Boskiej Passawskiej na Krakowskim Przedmieściu. Kiedy na ulicy pojawiła się karetka pocztowa woźnica z dość rozpowszechnionym w tych dniach zwyczajem zagrał na trąbce ?Jeszcze Polska nie zginęła?, lud powitał ją okrzykami i za karetką pobiegł w stronę Zamku. Wówczas na plac Zamkowy wysypało się wojsko: 5 rot piechoty, 2 szwadrony jazdy, razem około 1300 żołnierzy. Cywilny urzędnik odczytywał z kartki wezwanie do rozejścia się. Mało kto rozumiał o co chodzi, a warkot bębna ściągał na plac rosnące tłumy ciekawskich, a chwilę potem wojsko ruszyło do ataku. Padła komenda i zagrzmiały salwy. Tłum nie pierzchnął, przeciwnie, bezbronny lud szedł w ślepym uniesieniu, ludzie padali na bruk, a nowi ludzie szli naprzód po trupach. Szarża kozacka obaliła Nowakowskiego, który niósł krzyż na czele procesji. Wtedy to właśnie idący obok niego student, żydowskiego pochodzenia Michał Landy, podniósł krzyż w górę i za chwilę padł ugodzony kulą. Nieprzygotowani do walki uczestnicy zajścia rzucali się na Kozaków z drągami, ze szczapami drzewa, kamieniami wyrwanymi z bruku, kobiety sypały Kozakom piaskiem w oczy, próbowali budować barykady. Oczywiście walka bezbronnych była daremna. Wg urzędowych świadectw rosyjskich wystrzelono 484 naboje, zabito 10 osób. Sporządzona przez stronę polska lista poległych zawiera ponad sto nazwisk, a wszystko i tak przemawia za tym, że lista jest niepełna. Pierwszy impet rewolucyjny robotniczej Warszawy został złamany, z winy tych, którzy nie dopuścili do uzbrojenia ludu. Przywódcy ?czerwonych? musieli zaczynać od podstaw, od tworzenia tajnej organizacji w środowisku robotniczym od wiązania zaufanych jednostek w drobne konspiracyjne grupy. Była to praca na dłużej, ponieważ na skutek przegranej zginęło lub rozproszyło się wielu czynnych ludzi zarówno z kół studenckich, jak rzemieślniczo-robotniczych. Nowakowski został aresztowany i uwięziony w twierdzy modlińskiej. W maju 1862 skazany na zesłanie do guberni jenisejskiej, jednak z nieznanych przyczyn nie został zesłany na Syberię. Dotychczasowi jego współpracownicy: Szachowski, Cielecki, Wereszczyński, bracia Frankowscy, nie tworzyli już jednolitej grupy. Niektórzy z nich wyzwalali się już zdecydowanie spod wpływów burżuazji, wypowiadali też posłuszeństwo Mierosławskiemu. Ale nie umieli jeszcze postawić na nogi własnej organizacji. Po 8 kwietnia znaczna część zaangażowanej młodzieży usunęła się z miasta przed groźbą aresztowania. Rząd chcąc się pozbyć agitatorów zawiesił wykłady w szkołach wyższych i średnich i kazał uczniom rozjechać się do domów. Duże grupy zbiegów kryły się po lasach: w Siedleckiem, Lubelskiem i w Górach Świętokrzyskich.
Po serii krwawo stłumionych manifestacji patriotycznych , kościół katolicki ogłosił żałobę narodową.
Tymczasem działacze millenerscy pod kierownictwem Edwarda Jurgensa starali się kierować warszawską ulicą podług wytycznych zawartych w odezwie autorstwa Agatona Gillera ?Posłanie do wszystkich Polaków na ziemi polskiej?. Jednym słowem zalecano powstrzymanie się od demonstracji, od kuszenia na zbrojne powstanie, odkładając je na dalsze lata, natomiast publicznie okazywać należało solidarność wszystkich klas narodowych. Wzywano do wzajemnego zbliżenia się bogaczy i biednych, chrześcijan i Żydów, panów i chłopów; do zgodnego stawiania oporu rządowi, do trwania w żałobie, do publicznego manifestowania uczuć patriotycznych. Z ich zdaniem liczyły się warstwy urzędnicze, kupiectwo i zamożne rzemiosło. Inne ważniejsze ośrodki kierownicze, to tzw. Sybiracy, chociaż należeli do nich nie tylko sami zesłańcy z Gillerem, wydający od 1 sierpnia pierwsze w Polsce periodyczne nielegalne pismo p.t. ?Strażnica? .
Komitet Akademicki Majewskiego stracił na popularności, ponieważ zanadto szedł na pasku burżuazji. Pod koniec lipca wyłamała się z niego grupa bardziej radykalna, która zawiązała nowy, lepiej zakonspirowany Komitet Akademicki pod przewodnictwem Władysława Daniłowskiego. Komitet ten stał się niebawem główną w Warszawie ekspozyturą mierosławszczyków; grał dużą rolę w manifestacjach, a w szczególności zapewnił sobie monopol na kwestowanie w czasie nabożeństw patriotycznych.
Wśród kółek bardziej autentycznie czerwonych nadawała ton Szkoła Sztuk Pięknych, której
przewodził Szachowski. Należała tu młodzież i z innych zakładów naukowych. Obracał się wśród nich nowy w Warszawie przybysz, Apollo Korzeniowski, człowiek już trochę starszy, który już idąc wyraźnie śladem Jankowskiego, postanowił sobie zdobyć wpływ na młodzież i wykorzystać ją do utworzenia jednolitej organizacji powstańczej.
W skrajnie lewicowym skrzydle obozu czerwonych działała grupa pod przywództwem Ignacego Chmieleńskiego, która wyraźnie wyróżniała się ostrym tonem agitacji, zwróconej przeciw klasom posiadającym, jako zdrajcom sprawy narodowej. Bojówki demolujące sklepy tym, którzy odmawiali zapłaty narzuconej składki, kara za wyłamywanie się z karności narodowej.
Wyliczone tu kółka i grupy wyżywały się w ciągu lata 1861 roku głównie w demonstracjach i nabożeństwach w słabym stopniu wchodząc sobie w drogę. Jesienią ujawnił się konflikt, chodziło o ustosunkowanie się do koncesji rządowych, a w szczególności do darowanych Królestwu rad miejskich i powiatowych, była to cenna zdobycz dla burżuazji. Wśród klas posiadających przeważało zdanie, że należy przyjąć koncesje i wziąć udział w wyborach wyznaczonych na koniec września. Inteligencja i biedota miejska patrzyły na to inaczej. Ustawa przyznawała prawo głosu tylko właścicielom nieruchomości, zamożniejszym kupcom i majstrom, wreszcie jednostkom, które mogły się wykazać 180 rublami rocznego dochodu, albo opłatą 60 rubli komornego. W całej Warszawie 6909 osób uzyskało czynne prawo wyborcze, a tylko 719 mogło być wybranych. Wybory poparły koła byłej Delegacji, millenerzy, sybiracka ?Strażnica? oraz prawe skrzydło akademików z Karolem Majewskim.
Stanowczo sprzeciwiała się im skrajna lewica z Chmieleńskim na czele. W czasie od końca sierpnia do połowy października odbyło się około dwustu nabożeństw ?pomyślności ojczyzny?, zamawianych przez różne ugrupowania zawodowe.
23 września wybory dla X cyrkułu, rozpoczęły się w lokalu wyborczym w Pałacu Staszica. Pod pomnikiem Kopernika ścierali się obrońcy i przeciwnicy wyborów. Korzeniowski kierował akcją z pobliskiej kawiarni, a student Szachowski wspiąwszy się na cokół pomnika odczytał odezwę, w której domagał się, aby wyborcy zwrócili się do rządu z oświadczeniem, ?że ustawa wyborcza nie odpowiada żądaniom ani nie zadawalnia pragnień narodu polskiego?. Manifestanci liczyli, że jeśli wyborcy zwrócą się z jakimkolwiek żądaniem do władzy, wówczas wybory zostaną unieważnione. Do tego burżuazja nie chciała dopuścić, w ich imieniu przemówił Andrzej Zamoyski. Doszło jeszcze do szamotaniny przy wejściu, odepchnięto manifestantów i wyborcy weszli do środka. Przy frekwencji 80 % uprawnionych przeszli znaczną większością kandydaci komitetu wyborczego z Zamoyskim na czele.
Wybory w kolejnych cyrkułach odbyły się już bez zamieszek.
Ukoronowaniem wszystkich manifestacji kościelnych stał się tymczasem pogrzeb arcybiskupa Antoniego Melchiora Fijałkowskiego, który odbył się 10 października. Arcybiskup uchodził za zwolennika ruchu patriotycznego i pozwalał kościołowi na udział w manifestacjach. W orszaku pogrzebowym niesiono demonstracyjnie herby Polski i Litwy oraz okryte krepą insygnia królewskie: berło i dwie korony. Pogrzeb arcybiskupa, którego nazywano głośno inerrexem w Polsce, stała się kroplą, która przebrała miarę. 14 października wprowadzono stan wojenny w Królestwie Polskim. Odtąd sprawy oskarżonych o udział we wszelkich demonstracjach, nabożeństwach patriotycznych i śpiewach patriotycznych miały być rozpatrywane przez sądy wojenne.
Na 15 października rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki, zapowiedziano liczne nabożeństwa, których nie chciano cofać wobec przemocy; mówiono, że to ostania manifestacja. Gdy w świątyniach zaczęły się śpiewy, u wrót zjawiło się wojsko. W wielu kościołach uczestnicy wymknęła się bocznymi drzwiami, natomiast katedra i kościół bernardynów zostały otoczone ze wszystkich stron. Manifestanci pozostali wewnątrz zaryglowawszy się od środka. Nie ustąpiło i wojsko. W ciągu nocy naprzód u Bernardynów, a potem w katedrze żołnierze wyłamali kraty i wpadli do wnętrza z bagnetami. Doszło do walki. Kobiety puszczono wolno, a mężczyzn odprowadzono do Cytadeli. Wśród aresztowanych znalazł się Bronisław Abramowicz, student Szkoły Sztuk Pięknych, osadzony został w X Pawilonie, komisja śledcza obwiniała, go również o udział w zbiórkach funduszy na cele patriotyczne. Po krótkim czasie został zwolniony.
Nazajutrz 16 października na znak protestu przeciwko aresztowaniu wiernych w katedrze warszawskiej administratorzy diecezji podjęli decyzję o zamknięciu wszystkich warszawskich kościołów. W skutek tych wydarzeń Lambert rozchorował się ciężko i wyjechał zagranicę, a Gerstenzweig, popełnił samobójstwo. Nowym namiestnikiem został gen. Aleksandr Lüders, a Wielopolski wezwany do Petersburga podał się do dymisji.
17 października Apollo Korzeniowski zawiązał Komitet Miejski, który zajął się przygotowaniem wybuchu powstania. W warunkach stanu wojennego ruch został zepchnięty do podziemia. 3 stycznia 1863 r. Komitet Centralny Narodowy podjął decyzję o wybuchu powstania z chwilą ogłoszenia branki. Wybuch powstania 22 stycznia zastał więc młodzież artystyczną całkowicie nań duchowo przygotowaną, to też opustoszały wkrótce ławy Szkoły Sztuk Pięknych.
I tak Bronisław Abramowicz był w powstaniu m.in. adiutantem gen. Mariana Langiewicza. Ludwik Balcer działał w Warszawskiej Organizacji Miejskiej; był czynny w Żandarmerii Narodowej. Ponownie aresztowany w 1864 i osadzony w Cytadeli, skazany na 20 lat katorgi syberyjskiej. Przebywał w Ufie. Powrócił do Warszawy w 1885. Leopold Cielecki wg jednej wersji w czasie powstania był członkiem organizacji miejskiej w Warszawie i poległ w powstaniu. Wg drugiej wersji w II połowie 1861 lub w 1862 r. za działalność konspiracyjną trafił ponownie do Cytadeli. Został skazany na roty aresztanckie w korpusie syberyjskim. W następstwie odmowy złożenia przysięgi wojskowej został skazany na katorgę nad Bajkałem. Później przebywał w Nowogrodzie. Po powrocie do Warszawy w 1911 r. był nauczycielem prywatnym z zakresu literatury i języka polskiego.
Karol Nowakowski w momencie wybuchu powstania styczniowego przebywał w więzieniu w Połtawie na Ukrainie. W maju 1863 roku zbiegł z więzienia i przyłączył się do działającej tam partii powstańczej. Wzięty do niewoli i uwięziony w cytadeli kijowskiej, podał się za Antoniego Waryńskiego. Wiosną 1864 skazany na 6 lat katorgi. Podczas transportu w następstwie choroby trafił do szpitala w Tobolsku, gdzie spotkał swojego brata Edwarda, kapucyńskiego kleryka, skazanego na zesłanie za udział w powstaniu. Wykorzystując rodzinne podobieństwo, bracia zamienili się dokumentami i ubraniami. W rezultacie zdrowy i silny Edward miał trafić na katorgę, zaś słabowity Karol na zesłanie. Grając rolę duchownego, najpierw przebywał w Kańsku, gdzie brał czynny udział w przygotowaniach do powstania zesłańców. Następnie wysłany do Tunki, gdzie władze skoncentrowały wielu zesłanych duchownych. Po klęsce powstania zabajkalskiego w 1866 w trakcie związanego z tym śledztwa nazwisko Karola Nowakowskiego wypłynęło w zeznaniach jednego ze spiskowców, który ujawnił jego prawdziwą tożsamość. W rezultacie został sprowadzony do Irkucka i osadzony na okres śledztwa w miejscowym więzieniu, gdzie zmarł 2 kwietnia 1867 w następstwie ciężkich warunków bytowych oraz braku opieki lekarskiej.
Stanisław Szachowski po wybuchu powstania powrócił z zagranicy do kraju i organizował oddziały powstańcze w województwie kaliskim, walczył też krótko w oddziale Makarego Drohomireckiego. Prowadził również działalność polityczną; w kwietniu-maju 1863 należał do lewicowej opozycji wobec ówczesnego Rządu Narodowego Agatona Gillera. Mianowany komisarzem w woj. kaliskim przez utworzony we wrześniu 1963 lewicowy Rząd Narodowy, zdymisjonowany przez Rząd Romualda Traugutta 1 XII 1863. Później na emigracji, studiował prawo w Heidelbergu oraz w Paryżu, gdzie uzyskał stopień licencjata, a następnie doktora praw. Po wybuchu wojny francusko-pruskiej w lipcu 1870 wstąpił jako ochotnik do armii francuskiej, w t.r. otrzymał obywatelstwo francuskie. W 1872 osiadł w Galicji; mieszkał we Lwowie, gdzie uzyskał docenturę z prawa rzymskiego. Zajmował potem wiele stanowisk urzędniczych wymagających wiedzy prawnej, m.in. był sekretarzem i notariuszem Uniwersytetu Lwowskiego, członkiem różnych komisji egzaminacyjnych z zakresu prawa. W 1880 r. otrzymał obywatelstwo austriackie. W latach późniejszych profesor prawa rzymskiego na Uniwersytecie Lwowskim. Także sędzia przysięgły, autor rozpraw z zakresu prawa. Był również członkiem Towarzystwa Historycznego i Towarzystwa Prawniczego we Lwowie. Żył samotnie, w testamencie zapisał 60 tysięcy koron na różne towarzystwa akademickie. Zmarł we Lwowie 18 VIII 1906, pochowany na cmentarzu Łyczakowskim.
Ludwik Balcer w czasie powstania styczniowego działał w Warszawskiej Organizacji Miejskiej, był czynny w Żandarmerii Narodowej. Ponownie aresztowany w 1864 i osadzony w Cytadeli, skazany na 20 lat katorgi syberyjskiej. Przebywał w Ufie. Powrócił do Warszawy w 1885 r.
Józef Kajetan Janowski . 22 stycznia 1863 wraz z innymi członkami Tymczasowego Rządu Narodowego wyjechał do Kutna. Przybył do obozu Mariana Langiewicza, gdzie 5 lutego był świadkiem bitwy pod Słupią. 23 lutego powrócił do Warszawy. W marcu wraz z Agatonem Gillerem udał się do Krakowa dla prowadzenia negocjacji z Ludwikiem Mierosławskim i Marianem Langiewiczem. W kwietniu pozostał w rządzie przechylającym się na stronę białych. W końcu maja odsunięty od steru przez zamachowców czerwonych. Po kilku dniach Franciszek Dobrowolski przywrócił go do składu rządu, powierzając mu wydział wojny. W czerwcowym rządzie Karola Majewskiego został sekretarzem stanu tj. łącznika pomiędzy rządem a podległymi mu wydziałami. We wrześniu ustąpił z rządu, powierzając władzę czerwonym. Wkrótce przyjął z ich nominacji stanowisko dyrektora wydziału spraw wewnętrznych. Był jednym z najbliższych współpracowników dyktatora Romualda Traugutta. Po jego aresztowaniu opuścił Warszawę. W maju 1864 wziął udział w spotkaniu dygnitarzy powstańczych w Dreźnie, gdzie podpisał tzw. memoriał 7 obywateli postulujący nowe, bardziej stanowcze metody walki. Osiadł w Paryżu, gdzie działał w Komisji Długu Publicznego. Należał do Zjednoczenia Emigracji Polskiej. W 1865 objął posadę konduktora robót w Kompanii Zachodnich Dróg Żelaznych. W 1869 został naczelnym architektem spółki budującej kanał Rodan-Morze Śródziemne. W 1871 przybył do Lwowa, gdzie bezskutecznie starał się o posadę architekta Wydziału Krajowego. Osiadł w Poznańskiem. W 1874 wydalony przez policję pruską, wyjechał do Lwowa. W 1881 otrzymał poddaństwo austriackie. W latach 1879-1884 był jednym z dyrektorów Towarzystwa Przemysłowego we Lwowie. Jako docent Politechniki Lwowskiej wykładał w latach 1889-1902 encyklopedię budownictwa. W 1894 był gospodarzem pawilonu architektury na Wystawie Krajowej we Lwowie. W 1887 został prezesem zorganizowanego przez siebie Towarzystwa Weteranów. Inicjował i współredagował w latach 1888-1894 pięciotomowe Wydawnictwo materiałów do historii powstania 1863-64. W latach 1889-1894 był członkiem zarządu Muzeum w Raperswilu. Pozostawił po sobie Pamiętniki o powstaniu styczniowym (wyd. Lwów 1923 -Warszawa 1931).
Gdy zaś po stłumieniu powstania chciała młodzież do swej uczelni powrócić, okazało się to niemożliwe z powodu zawieszenia w roku 1864 wykładów w Szkole Sztuk Pięknych. Uczelnia uległa kasacie. Wskrzeszona ponownie w 1909 r., w 1932 przekształcona w Akademię Sztuk Pięknych.
Pieśń akademików warszawskich
Anonim
Zgasły naszych nadziei promienie
zanim zorza zaświeci nam blada
Stańmy jako upiorów gromada,
We krwi wrogów nasyćmy pragnienie.
Wzgardźmy życiem tem nędznie pędzonem,
Nam pioruny niech grają i gromy,
A na niebie od luny czerwonem,
Anioł śmierci przeleci widomy (?)
W noc spokojną, do domów wpadniemy,
Gdzie szczęśliwi cichemi śpią snami,
Naszą pieśnią ich spokój skóciemy,
Niech się zerwą, niech idą za nami
Więc gdy zgasły nadziei promienie,
Zanim zorza zaświeci nam blada
Stańmy jako upiorów gromada,
We krwi wrogów nasyćmy pragnienie.
- Strona główna
- Kontakt
- Polityka plików cookie
- Mapa serwisu
- Licznik odwiedzin: 347638